niezwykły artysta
DRUSKIENNIKI
Poniżej zamieszczam kilka artykułów które ukazały się na litwie w związku z organizowaną tam wystawą
JERZY OMELCZUK
Urodził się w Siemiatyczach w 1957 r. z dziecięcym porażeniem mózgowym. Obecnie mieszka w Poznaniu. Już w dzieciństwie zaczął malować ustami. Od jesieni 1995 r. jego nauczycielem został Andrzej Grzelachowski, „Aga”, znany poznański plastyk.
Maluje głównie farbami olejnymi. Jego dużym osiąg-nięciem było namalowanie pocztu prezydentów Polski, a ostatnio – „pocztu” aktorów, którzy zagrali w polskim filmie „Ogniem i Mieczem” (w reżyserii Jerzego Hoffmana), w kostiumach filmowych.
W 1997 r. został członkiem Światowego Zrzeszenia Artystów Malujących Ustami i Stopami.
Artysta ma żonę i córkę.
Jerzy Omelczuk pragnie, by jego prace, pokazane na tej wystawie, po jej zamknięciu, zostały przez organizatorów wystawy zlicytowane, a cały dochód z tej licytacji został przeznaczony na pomoc dla utalentowanych, ale niezamoż-nych, dzieci litewskich.
NAJAZD TRÓJMIESZCZAN NA DRUSKIENNIKI
Maj - lipiec – październik. Każdego roku w tych trzech okresach piękne litewskie uzdrowisko DRUSKIENNIKI staje się jedną wielką galerią sztuki, przy czym autorami wystawianych tam prac są mieszkańcy Pomorza: uczniowie, osoby niepełnosprawne i artyści profesjonalni. Tę plastyczną współpracę nawiązałam w 1997 r. i od tej pory – społecznie – organizuję lub współorganizuję wymianę wystaw: w Druskiennikach – artystów pomorskich, a w Gdańsku – artystów druskiennickich. Współpraca z każdym rokiem jest, co raz owocniejsza, intensywniejsza i obejmuje, co raz większe grono artystów, zwłaszcza - z Trójmiasta.
Dlaczego to robię? Od kilkunastu lat jestem na emeryturze (z zawodu jestem inżynierem po Politechnice Gdańskiej) i ta współpraca plastyczna, o której tu piszę, stała się moim sposobem na życie w czasie tzw. „zasłużonego odpoczynku”. Wszystko, co w tym zakresie robię, sprawia mi ogromną satysfakcję, ale – jak mam możliwość usłyszeć i przekonać się – dostarcza ona również wiele satysfakcji środowiskom artystycznym i Trójmiasta i Druskiennik.
Jak wspomniałam na początku, w październiku (w tym roku konkretnie?14.10.2006), W Druskiennikach, w tamtejszej Galerii Sztuki Dziecięcej (VAIKU DAILES GALERIJA) odbyła się uroczystość otwarcia IX już edycji wystawy twórczości osób niepełnosprawnych (począwszy od dzieci, a skończywszy na osobach mocno już starszych) pt. „NASZA GALERIA – 2006”. Ta piękna uroczystość odbyła się przed południem, a po południu miał miejsce „chodzony” wernisaż, (bo od wystawy do wystawy), pod ogólną nazwą „ARTYSTYCZNE GRZY-BOBRANIE”, sześciu wystaw prac trójmiejskich artystów. W uroczystościach brali udział m.in. goście z Wilna: przedstawiciel Ambasady RP, pan Paweł Cieplak, i dyrektor Instytutu Polskiego, pan Mariusz Gasztoł.
Jeśli chodzi o twórców profesjonalnych, to swoje ciekawe, reprezentujące wysoki poziom artystyczny oraz doskonałe opanowanie warsztatu, prace pokazali następujący artyści: Danuta Joppek (malarstwo - olej), Adam i Aleksandra Kamińscy (technika cyfrowa i grafika), Wojciech Kołyszko (rysunek – ilustracje), Jakub Maliszewski (rysunek – pastele)), Wojciech Strzelecki (malarstwo - akwarele), Zula Strzelecka (malarstwo na tkaninie), Mirosław Śledź – amator (malarstwo - olej) i Mateusz Wysiecki (malarstwo iluzjonistyczne). Jak zwykle, wszystkie wystawy i pokazane na nich prace bardzo się gościom wernisażu podobały, każdy znalazł coś dla siebie, bo – jak wiadomo – w sztuce nie ma jednomyślności (zresztą – nie tylko w sztuce).
Myślę, że Czytelników zainteresuje pewien nietypowy fakt, jaki miał miejsce w czasie owe-go „wędrownego” wernisażu. Otóż malarka, pani Zula Strzelecka, jest rodowitą wilnianką, ale od wojny mieszka i tworzy w Sopocie. Dla Pani Zuli udział w całym tym artystycznym przedsięwzięciu, jakim były owe wystawy, był oczywiście związany z sentymentem i wspomnieniami z dzieciństwa i dlatego przygotowała, a następnie – podarowała, Instytutowi Polskiemu w Wilnie niespotykanej urody namalowany przez siebie PAS SŁUCKI. Na tkaninie, stanowiącej szeroki i długi pas, artystka namalowała, tak charakterystyczny dla jej twórczości, ornament roślinny, a na środku tego pasa – Białego Orła z koroną. Podarunek wzruszył wszystkich świadków tego wydarzenia, a najbardziej - przedstawiciela Ambasady, który z powodu wcześniejszego wyjazdu do Wilna pana M. Gasztoła, odbierał ów „pas” z rąk autorki/ofiarodawczyni.
I jeszcze jedno wydarzenie. Poznański artysta malarz, pan JERZY OMELCZUK, który z powodu pełnej niesprawności narządów ruchu maluje ustami, namalował, i podarował Druskiennikom, por-trety 7 litewskich prezydentów oraz portret wice mer Druskiennik, pani Kristiny Miskiniene. Zdaniem Litwinów, portrety są bardzo udane i zawisną chyba w merostwie Druskiennik. [Pan J. Omelczuk jest członkiem międzynarodowej organizacji Artystów Malujących Ustami i Nogami, czyli AMUN-u.]
Nie muszę tu chyba pisać, że i to wydarzenie wywołało u wszystkich gości wernisażu zrozumiałe zainteresowanie.
Jest to krótka relacja z „najazdu” trójmiejskich twórców na Druskienniki w październiku 2006.
Z Gdańska „doniosła” Maria Borkowska-Flisek
Gdańsk, październik 2006 Maria Borkowska-Flisek
PAŹDZIERNIKOWY TRÓJMIEJSKI „NAJAZD” NA DRUSKIENNIKI
„Minął sierpień, minął wrzesień, znów PAŹDZIERNIK
i ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal.„
(Słowa ze słynnej polskiej piosenki z Kabaretu Starszych Panów
pt. ‘ADDIOS, POMIDORY”)
Zatrzymajmy się więc na tym PAŹDZIERNIKU. Od prawie 10 lat, bo od 1998 r., każdego roku w połowie października, w Galerii Sztuki Dziecięcej w Druiskiennikach, odbywa się uroczystość otwarcia litewsko-pomorskiej wystawy twórczości plastycznej osób niepełno-sprawnych (uczniów i osób dorosłych, a nawet – mocno starszych) – „NASZA GALERIA”. [Wystawy te trwają w Galerii do kwietnia następnego roku.] Jak co roku, na te październikowe uroczystości z Gdańska wyrusza „wesoły” autokar z zainteresowanymi nimi gdańszczanami. Tak było i tym razem.
Udział pomorskich placówek i osób prywatnych w tej pięknej wystawie jest możliwy TYL-KO dzięki pomocy Agencji Podróży i Turystyki HOLIDAYS w Gdańsku, która absolutnie bezinteresownie, a zatem – bezpłatnie, przewozi prace artystów do Druskiennik i z powrotem.
Już nie raz „RAZEM RAŹNIEJ” publikowało moje relacje z tych wystaw. W tym roku uroczystość otwarcia wystawy „NASZA GALERIA – 2006” miała miejsce w sobotę 14.10. br., przed południem. Goście wypełnili Galerię „do oporu”. Wśród gości byli m.in.: przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie, pan Paweł Cieplak, i dyrektor Instytutu Polskiego w Wilnie, pan Mariusz Gasztoł; byli też gospodarze, mieszkańcy Druskiennik, no i my – gdańszczanie.
Wystawa, jak zawsze, skrzyła się kolorami, fantazją, pomysłowością autorów i szczegól-nym przez nich odbiorem świata. Obecni na uroczystości trójmiejscy artyści malarze byli wystawą nie tylko zachwyceni, ale i – zainspirowani. A oto „wystawowe” dane liczbowe: prace swoich podopiecznych pokazało 15 litewskich placówek, 6 z Trójmiasta i 1 z WTZ z Kruszwicy. Wśród naszych „wystawców” były: Domy Pomocy Społecznej, Środowiskowy Dom Samopomocy, klasy integracyjne ze szkół itp. Ponadto swoje obrazy pokazało małżeństwo (obydwoje poruszają się na wózku inwalidzkim), Bogusława i Jerzy Omelczukowie, z Poznania. Ogólnie na wystawie zaprezentowano aż 600 prac (malarstwo, ceramikę, hafty, kolaże itp.). Przy tak dużej liczbie prac niewątpliwie zabrakło by tu miejsca na ich opisanie; jednakże kilka słów poświęcę czterem szczególnym obrazom, których autorami są wspomniani wyżej małżonkowie, Bogusława i Jerzy Omelczukowie. Pani Bogusława pokazuje na wystawie bardzo dobre prace olejne: portret Jana Pawła II i obraz pt. „Baletnica”, natomiast pan Jerzy (członek Stowarzyszenia Artystów Malujących Ustami i Nogami) pokazuje swoje dwa obrazy lasu, które namalował oczywiście – ustami.
Tego samego dnia, ale po obiedzie, zaproszeni Litwini i gdańszczanie wyruszyli na „AR-TYSTYCZNE GRZYBOBRANIE”, czyli - na „chodzony” wernisaż sześciu wystaw prac trójmiejskich artystów. Owo „chodzenie” to był spacer od wystawy do wystawy, a ich autorami byli: (w kolejności zwiedzania wystaw): Wojciech Kołyszko, Jakub Maliszewski, Aleksandra i Adam Kamińscy oraz Mateusz Wysiecki, Danuta Joppek i Zula Strzelecka z synem, Wojciechem Strzeleckim
Jednakże jeszcze przed wszystkimi wystawami, bo 12.10.br., w restauracji „ŠIRDĖLĖ” odbył się wernisaż niezwykle ciekawej wystawy malarstwa niepełnosprawnego artysty, pana MIROSŁAWA ŚLEDZIA, podopiecznego Środowiskowego Domu Samopomocy w Gdyni (ul. Gen. Maczka). Pan Mirek jest nie tylko malarzem, ale MALARZEM – PASJONATEM. Ma swoje strony internetowe, na których ciekawi mogą obejrzeć jego piękne i oryginalne prace. Oto namiary jednej z jego stron internetowych: www.concept.art.pl Miał już szereg wystaw indywidualnych, w tym i w Brukseli. Pan Mirek po raz pierwszy był z nami w Druskiennikach w ubiegłym roku i ... zakochał się w tym litewskim uzdrowisku. Kiedy teraz pojechał z naszą grupą ponownie, to znikał na całe dnie, nawet opuszczając obiad, i malował, malował i ... malował. Druskienniki można obejrzeć już na kilkunastu obrazach jego pędzla. A w ogóle, to ten gdyński artysta w swoim dorobku ma tyle prac, że na każdej swojej indywidualnej wystawie (a było ich wiele), przedstawia zupełnie inny zestaw swoich dzieł.
We wspomnianej restauracji „ŠIRDĖLĖ” pan Mirek pokazał ponad 20 prac pod ogólnym tytułem „KWADRYZM”. Brzmienie tego tytułu, jak i to, co powiedział na swym wernisażu sam autor, nawiązuje do kubizmu, tyle, że „budulcem” tego, co pokazują panaMirkowe obrazy, w tym przypadku, są kwadraty i prostokąty, a do tego jeszcze każdy z obrazów, rozmieszczonymi na nim elementami, przypomina nieco kartę do gry, posiada bowiem poziomą oś symetrii. Wernisaż wzbudził u gości duże zainteresowanie, zaś wspaniałą kropką nad „i” tego spotkania okazało się bardzo na czasie „małe – co- nieco”.
Teraz opiszę Czytelnikom „RAZEM RAŹNIEJ” dwa nietypowe wydarzenia, jakie miały miejsce w sanatorium DAINAVA w czasie kończącej wernisaż uroczystości.
Pierwsze z nich związane jest z malarką z Sopotu, panią Zulą Strzelecką, a drugie – z panem Jurkiem Omelczukiem
Otóż pani Zula jest sopocką malarką, urodzoną w Wilnie, ale mieszkającą i tworzącą w Sopocie. Głównie maluje na tkaninach, ale uprawia również i inne malarstwo. Tkaniny jej pędzla ornamentem i bogato-kwiatowymi wzorami przypominają tkaniny dalekowschodnie, ale de facto stanowią współczesne pasy słuckie. Swoje Wilno, a przy okazji i Druskienniki, obdarza wielkim sentymentem. Z tą Ziemią łączą ją przecież wspomnienia z dzieciństwa. Ten fakt zaważył na tym, że w czasie swego wernisażu wielu jego gości obdarowała swoimi uroczymi tkaninkami, a Instytut Polski w Wilnie otrzymał od artystki piękną tkaninę w postaci długiego i szerokiego pasa słuckiego, na którym – oprócz charakterystycznego dla jej malarstwa – wzornictwa, na środku był namalowany piękny Biały Orzeł w koronie. Przedstawiciel Ambasady, który odbierał z rąk artystki ten wspaniały podarunek, jak również i świadkowie tego „aktu darowizny”, byli mocno tym wydarzeniem wzruszeni.
Natomiast pan Jerzy Omelczuk od kilku lat, rok rocznie uczestniczy w druskiennickiej październikowej wystawie twórczości plastycznej osób niepełnosprawnych. Podobnie, jak wspomniany wyżej pan Mirosław Śledź, zakochał się w Druskiennikach i postanowił podarować temu uzdrowisku specjalny i niezwykły prezent: namalowane przez siebie (oczywiście – ustami) portrety 7 prezydentów Litwy i ... lubianej przez polskich artystów - Wicemer Druskiennik, pani Kristiny Miškinienė. Jak postanowił, tak zrobił. W DAINAVIE, na zakończenie całego „chodzonego” wernisażu, pan Jerzy przekazał na ręce Pani Wicemer tych 8 portretów, ale zanim to uczynił, w jego imieniu i przez niego napisane specjalne przemówienie, odczytał (pan Jurek – z racji choroby - ma niewyraźną dykcję) jego opiekun. Tekst był piękny. Porobiło się ogólne zamieszanie: wszyscy chcieli te portrety obejrzeć z bliska, popodziwiać i porównać do znanych sobie (czyli – Litwinom) zdjęć. Pani Wicemer nie kryła wzruszenia. Od razu zaczęła planować, gdzie te prezydenckie portrety zawisną. A pan Jerzy był naprawdę szczęśliwy.
Wśród namalowanych portretów zabrakło portretu aktualnego prezydenta, V. Adamkusa. Ale nic to! Z pewnością ten portret „dołączy” do pozostałych w przyszłym roku.
Sadzę, że jak na jedno przedsięwzięcie kulturalne, zdarzeń i wydarzeń było dużo.
Aby Czytelnicy „RAZEM...” przekonali się, że to co tu opisałam jest prawdą, samą prawdą i tylko prawdą, ZAPRASZAM do Druskiennik na PAŹDZIERNIK - 2007.
Październikowe trójmiejskie wystawy
w Druskiennikach opisała
Maria Borkowska-Flisek
GDAŃSK, październik / listopad 2006
PAŹDZIERNIKOWY TRÓJMIEJSKI „NAJAZD” NA DRUSKIENNIKI
„Minął sierpień, minął wrzesień, znów PAŹDZIERNIK
i ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal.„
(to cytat ze słynnej polskiej piosenki z Kabaretu Starszych Panów
pt. ‘ADDIOS, POMIDORY”)
Zatrzymajmy się więc na tym PAŹDZIERNIKU. Od prawie 10 lat, bo od 1998 r., każdego roku w połowie października, w Galerii Sztuki Dziecięcej w Druiskiennikach, odbywa się uroczystość otwarcia litewsko-pomorskiej wystawy twórczości plastycznej osób niepełno-sprawnych (uczniów i osób dorosłych, a nawet – mocno starszych) – „NASZA GALERIA”. Trzeba pamiętać, że trwająca od lat wymiana wystaw artystycznych między Pomorzem a Druskiennikami jest możliwa głównie dzięki pomocy Agencji Podróży i Turystyki „HOLI-DAYS” w Gdańsku, która każdorazowo bezinteresownie wozi na wystawy prace artystów w obu kierunkach: do Druskiennik i do Gdańska.
„Kurier Wileński” już nie raz publikował moje relacje z tych wystaw. W tym roku uroczy-stość otwarcia wystawy „NASZA GALERIA – 2006” miała miejsce w sobotę 14.10. br., przed południem. Goście wypełnili Galerię „do oporu”, a wśród nich byli: przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie, pan Paweł Cieplak, i dyrektor Instytutu Polskiego w Wilnie, pan Mariusz Gasztoł. Byli też gospodarze, mieszkańcy Druskiennik, no i my – gdańszczanie (przyjechaliśmy specjalnym autokarem).
Wystawa, jak zawsze, skrzyła się kolorami, fantazją, pomysłowością autorów i szczegól-nym przez nich odbiorem świata. Obecni na uroczystości trójmiejscy artyści malarze byli wystawą nie tylko zachwyceni, ale i – zainspirowani. W sumie na wystawie swoje ekspozycje przedstawiły 22 placówki, w tym 7 – z Pomorza. Prac było ponad 600, dlatego zabrakło by tu miejsca na ich opisanie; jednakże kilka słów poświęcę czterem szczególnym obrazom, bo autorami ich są, poruszający się na wózku inwalidzkim, małżonkowie Bogusława i Jerzy Omelczukowie z Poznania. Pani Bogusława pokazuje bardzo udane prace olejne: portret Jana Pawła II i obraz pt. „Baletnica”, natomiast pan Jerzy (członek Stowarzyszenia Artystów Malujących Ustami i Nogami) pokazuje swoje dwa obrazy lasu, które namalował właśnie ustami. [Namawiam do obejrzenia całej wystawy; trwa ona do kwietnia 2007 r.]
Tego samego dnia, ale po obiedzie, zaproszeni Litwini i gdańszczanie wyruszyli na „AR-TYSTYCZNE GRZYBOBRANIE”, czyli - na „chodzony” wernisaż sześciu wystaw prac trójmiejskich artystów. Owo „chodzenie” to był spacer od wystawy do wystawy.
W czasie tego nietypowego wernisażu otwarte zostały następujące wystawy:
I – w restauracji „SIRDELE” - malarstwo MIROSŁAWA ŚLEDZIA, pt. „KWADRYZM”.
Pan Mirek Śledź jest malarzem-amatorem, a zarazem prawdziwym PASJONATEM malowa-nia. Miał już wiele wystaw indywidualnych (m.in. w Brukseli). Jego obrazy są niezwykle interesujące i różnorodne. Te pokazane w SIRDELE, jak mówi sam tytuł wystawy, „zbudo-wane są” z elementów o kształcie kwadratu bądź prostokąta, zaś styl jego malowania swoją filozofią nawiązuje niejako do kubizmu. W ogóle pan Mirek „zakochał się” w Druskienni-kach i to do tego stopnia, że zamiast przyjść z nami na obiad, malował, malował i...malował różne piękne miejsca w Druskiennikach.
II – w MAŁEJ GALERII – rysunek ilustracyjny WOJCIECHA KOŁYSZKI pt. „KOŁYSZKO OGLĄDA ŚWIAT Z WZAJEMNOŚCIĄ”
Wojciech Kołyszko to znany w Polsce znakomity ilustrator książek dla dzieci i ...bajkopisarz. Jego ilustracje to pełne poczucia humoru obrazki „z życia” uroczych potworków i stworków. Rysunki pana Wojtka doskonale rozumieją dzieci, ale również i dorośli z dużym poczuciem humoru i... ładunkiem optymizmu. Wystawa u gości wywołała tak rzadki ostatnio szczery uśmiech na ich twarzach.
III – w sanatorium LIETUVA – trzy ekspozycje trojga bardzo jeszcze młodych artystów: grafika studentki Akademii Sztuk Pięknych – ALEKSANDRY KAMIŃSKIEJ pt. „NIEISTNIEJĄCE PEJZAŻE”, oraz – zestawy prac ubiegłorocznych absolwentów tejże Akademii: grafika w technice cyfrowej ADAMA KAMIŃSKIEGO pt. „POMIĘDZY” i malarstwo iluzjonistyczne MATEUSZA WYSIECKIEGO pt. „ARCHITEKTO”. Prace wszystkich trojga autorów wywołały u gości wernisażu duże zainteresowanie. Prace graficzne pana Adama można było odczytać jako dialog między NIĄ a NIM, grafiki pani Aleksandry po kobiecemu, a zatem – wrażliwie, pokazały owe „nieistniejące pejzaże”, zaś malarstwo iluzjonistyczne pana Mateusza jest na tyle iluzjonistyczne, że ja – nie malarz, nie krytyk sztuki i nie znawca przedmiotu, nie potrafię się do niego odnieść. Zbyt jest ono dla mnie, starszej pani, nowoczesne.
IV – w DRUSKIENNICKIEJ LECZNICY – rysunek JAKUBA MALISZEWSKIEGO pt. „CZY ZNASZ TE MIEJSCA?”
Autor pokazał kilka, charakterystycznych dla swej twórczości, barwnych „portretów” 6 pol-skich miast, przy czym owe „portrety” to były niby-układanki, składające się ze szczytów i dachów budowli, charakterystycznych dla danego miasta. Na zaprezentowanych obrazach wszystkie szczyty i dachy wydawały się „atakować” widza z pierwszego planu, nie pozosta-wiając miejsca na tło. Rysunki J. Maliszewskiego zawsze przyciągają uwagę zwiedzających, zmuszając ich do podziwiania urody miast, jako skupisk obiektów architektonicznych.
V – DAINAVA, sala I – malarstwo DANUTY JOPPEK pt. „KIM TY JESTEŚ DLA MNIE, A KIM JA - DLA CIEBIE”.
Danuta Joppek to znakomita malarka. Miała już bardzo wiele wystaw w Kraju i za granicą, najczęściej – we Francji, gdzie cieszy się powodzeniem. Chyba z wzajemnością! Jej wystawa w DAINAVIE to kilka średnioformatowych obrazów olejnych utrzymanych w lekko tajemni--czym nastroju i bardzo delikatnej kolorystyce. Piękne obrazy, piękna kolorystyka, nastrojo-wość, przy czym wyczuwalna na nich jest kobieca ręka i wrażliwość. Tak przynajmniej ja to odebrałam.
VI – DAINAVA, sala II – malarstwo na tkaninie ZULI STRZELECKIEJ pt. „MOJE OGRODY” i malarstwo jej syna, WOJCIECHA STRZELECKIEGO pt. „PEJZAŻE”.
Zacznę od syna. Wojciech Strzelecki z wykształcenia jest artystą malarzem i architektem. Jako malarz miał wiele wystaw w Polsce i za granicą. Jego pejzaże (akwarele) – wg mnie – są oszczędne w formie i wielce tajemnicze, żeby nie powiedzieć – niepokojące, w treści. Malar-stwo na tkaninie pani Zuli to, zainspirowana jej własnym ogródkiem, orgia kwiatów, barw, roślin. Jej tkaniny, z jednej strony - kojarzą mi się dość mocno z dalekowschodnią ornamen-tykę, a z drugiej strony - nie tyle się kojarzą, co po prostu są, pasami słuckimi . Te pasy to specjalność i „znak firmowy” Pani Zuli. Sztuka typowo kobieca , działająca na zmysły: wzroku, węchu, a nawet – smaku.
Pani Zula urodzona w Wilnie, mieszka i tworzy w Sopocie. Swoje Wilno, a przy okazji i Druskienniki, obdarza wielkim sentymentem i z tą Ziemią łączą ją wspomnienia z dzieciń-stwa. Ten fakt zaważył na tym, że w czasie swego wernisażu wielu jego gości obdarowała swoimi uroczymi tkaninkami, a Instytut Polski w Wilnie otrzymał od artystki piękną tkaninę w postaci długiego i szerokiego pasa słuckiego, na którym – oprócz charakterystycznego dla jej malarstwa – wzornictwa, na środku był namalowany piękny Biały Orzeł w koronie. Przedstawiciel Ambasady, który odbierał z rąk artystki ten wspaniały podarunek, jak również i świadkowie tego „aktu darowizny”, byli mocno tym wydarzeniem wzruszeni.
Ale to jeszcze nie koniec wzruszeń na tym wernisażu. Tu muszę wrócić do malarza, malu-jącego ustami, do pana Jerzego Omelczuka. Otóż pan Jerzy od kilku lat, rok rocznie uczestni-czy w druskiennickiej październikowej wystawie twórczości plastycznej osób niepełnospraw-nych. Podobnie, jak wspomniany wyżej pan Mirosław Śledź, zakochał się w Druskiennikach i postanowił podarować temu uzdrowisku specjalny i niezwykły prezent: namalowane przez siebie (oczywiście – ustami) portrety 7 prezydentów Litwy i...lubianej przez polskich artys-tów, Wicemer Druskiennik, pani Kristiny Miškinienė. Jak postanowił, tak zrobił. W DAINA-VIE, na zakończenie całego „chodzonego” wernisażu, pan Jerzy przekazał na ręce Pani Wice-mer tych 8 portretów, ale zanim to uczynił, w jego imieniu i przez niego napisane specjalne przemówienie, odczytał (pan Jurek – z racji choroby - ma niewyraźną dykcję) jego opiekun. Tekst był piękny. Porobiło się zamieszanie: wszyscy zaczęli te portrety oglądać, podziwiać i porównywać. Pani Wicemer nie kryła wzruszenia. Od razu zaczęła planować, gdzie te prezy-denckie portrety zawisną. A pan Jerzy był naprawdę szczęśliwy.
Sadzę, że jak na jedno przedsięwzięcie kulturalne, zdarzeń i wydarzeń było dużo.
Jak wspomniałam, w ocenie dzieł sztuki jestem zwykłym „zjadaczem chleba” i po prostu miłośnikiem malarstwa. nie znawcą. Dlatego namawiam Czytelników KURIERA do tego, by pojechali do Druskiennik, sami wszystko obejrzeli i sami, to co zobaczą, ocenili.
Październikowe trójmiejskie wystawy
w Druskiennikach opisała
Maria Borkowska-Flisek
GDAŃSK, październik / listopad 2006
Pomorski jesienny BIGOS artystyczny w Druskiennikach
I znów mamy jesień, a wraz nią – trójmiejski „zajazd” (mam nadzieję, że nie jak w „PANU TADEUSZU” – ostatni) na Druskienniki, pod ogólnym tytułem „Pomorski jesienny BIGOS artystyczny”. Na myśl przychodzą słowa różnych znanych polskich piosenek o jesieni: „Jesień idzie przez park”, „Jesienne róże”, „Chryzantemy złociste stoją na fortepianie” itd. Jednakże Druskienniki w jesiennej szacie, jakie powitały nas w dniu przyjazdu, w niczym nie przypominały jesiennej melancholii; to był po prostu szok, wręcz widok zapierający dech w piersiach: pod stopami wszystko „w żółtych płomieniach liści” (cytat z piosenki SKALDÓW), „niebo błękitne nad nami”(też cytat, tylko nie pamiętam skąd), a do tego słońce „dające po oczach”. Jednym słowem – powitanie przybyłej autokarem z 3-Miasta grupy artystów, muzyków i „zwykłych” ludzi – najpiękniejsze z możliwych. I taka właśnie „scenografia” towarzyszyła nam i otaczała nas przez cały czas pobytu, tj. w dniach 15 – 18.10.2010 r. Nic więc dziwnego, że wszyscy uczestnicy tego „zajazdu” byli oczarowani Druskiennikami i zadowoleni z tego, co się tam – z naszej przyczyny – działo. A działo się, oj! działo – dużo, przecież to był Pomorski Bigos artystyczny.
Zacznę więc od wyjaśnienia celu naszego przyjazdu do Druskiennik. Jak zawsze, cel był „jasno wytyczony”: uczestnictwo w otwarciu kolejnej, już XIII, edycji litewsko-pomorskiej wystawy twórczości plastycznej osób niepełnosprawnych – „NASZA GALERIA” oraz zaprezentowanie mieszkańcom i kuracjuszom Druskiennik wystaw prac autorstwa 3-miejskich artystów plastyków i występu, również 3-miejskiego, zespołu muzycznego „Marla Cinger”.
Już w piątek (15.10.2010) wieczorem, właśnie ten zespół zainaugurował nasz „zajazd”, przy czym miejscem, w którym „dał CZADU”, była słynna druskiennicka restauracja ALKA. Owa ALKA już sama w sobie, tym bardziej późnym wieczorem, jest niezwykła i tajemnicza: znajduje się w ciemnym - o tej porze roku i dnia - lesie, 2 km od centrum miasta, nad brzegiem jeziora. Wnętrze - to ławy, stoły, lampy i inne wyposażenie sali, powstałe z ukształtowanych przez naturę, konarów, korzeni i pni. Sala pełna słuchaczy: my „ z autokaru”, miejscowi Litwini i Polacy oraz „ludzie z lasu” – miejscowa młodzież, którą chyba zwabiła głośna muzyka. Były brawa, bisy, kciuki unoszone w górę. Jednym słowem – pełny sukces.
Również następnego dnia, w sobotę, zespół swoim krótkim występem uatrakcyjnił otwarcie wystawy „NASZA GALERIA” , a dłuższym, wieczorem – integracyjne spotkanie przy dłuuuugim wieloosobowym stole, o czym – poniżej.
Zespół Marla Cinger powstał w 3-Mieście, nie tak dawno, bo w 2008 r. Grają alternatywny rock i alternatywny folk. Skład zespołu to czworo młodych gdynian: Joanna Kucharska, Arek Bieszka, Michał Miegoń i Krzysztof Wroński. Cała czwórka studiuje na różnych 3-miejskich uczelniach. Nagrali już 2 płyty. W wybrzeżowej prasie pisze się o nich coraz więcej i coraz lepiej, wróżąc im prawdziwą karierę, czyli – pną się w górę. Tyle o „dźwiękowej” części naszego BIGOSU.
Teraz zajmijmy się częścią „wizualną”, a uczynimy to w takiej kolejności, w jakiej te „wizualne” etapy „zaliczaliśmy”. Pierwszym wydarzeniem wystawowym, a zatem – wizualnym, było uroczyste otwarcie w druskiennickiej Galerii Sztuki Dziecięcej (Vaikų Dailės Galerija) XIII edycji wystawy „NASZA GALERIA”. Jak zawsze, na tę część przybył gość oficjalny z Wilna, a była nim dyrektor Instytutu Polskiego dr Małgorzata Kasner. Gdańsk był reprezentowany przez pracownika Referatu Kultury Urzędu Miejskiego w Gdańsku, Lidię Podleśną. Oficjalny zwyczajowy gospodarz tych uroczystości, pani wicemer Druskiennik, akurat w tym czasie zachorowała. W trakcie uroczystości wszyscy goście, a było ich wielu (litewscy i pomorscy autorzy wystawionych prac, ich opiekunowie, Pomorzanie „z autokaru”, mieszkańcy Druskiennik itp.), podziwiali i chwalili pokazane w Galerii litewskie i gdańskie prace osób niepełnosprawnych. Na tę wystawę z Gdańska piękne prace swoich podopiecznych dostarczyły 4 placówki: Polskie Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym - Koło w Gdańsku, Stowarzyszenie Rehabilitacji i Przedsiębiorczości OPP z Gdańska, oraz dwie placówki MOPS z Gdańska: ŚDS i DPS – obie z ul. Wajdeloty.
Na otwarcie wystawy przyjechał, jak co roku, Jerzy Omelczuk, malarz z Poznania, który maluje ustami (członek Stowarzyszenia Artystów Malujących Ustami i Nogami – AMUN). Przy okazji opisu naszych poprzednich jesiennych pobytów w Druskiennikach, dwukrotnie wspominałam o jakże hojnym i niezwykle oryginalnym geście pana Jurka, który namalował (ustami) i podarował Druskiennikom portrety 7 litewskich prezydentów. W tym roku artysta przywiózł i podarował namalowany przez siebie portret niedawno wybranej pani prezydent Litwy, Dalii GRYBAUSKAITĖ. W ten oto niespotykany sposób Druskienniki stały się posiadaczami unikalnego, namalowanego ustami przez polskiego artystę, pocztu wszystkich prezydentów Litwy.
To się działo przed obiadem. A po obiedzie, wędrując od sali wystawowej do sali wystawowej, od wystawy do wystawy, „syciliśmy” nasze oczy i dusze sztuką autorstwa 3-miejskich artystów.
I tak, na początku obejrzeliśmy – w Centrum Dainava - wystawę malarstwa studentki gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, Iwony Murawskiej, pt. „Między mitem a rzeczywistością”. Artystka - o dużym już dorobku - pokazała „mocne” malarstwo figuratywne, a przedstawione postaci, zgodnie z tytułem wystawy, były wprawdzie cielesne i krwiste, ale w mitycznym kontekście.
Następnie nasze kroki doprowadziły nas do wystawy pt. „Grafika i ekslibris” znakomitego gdańskiego grafika, Andrzeja Taranka. Grafik (lat 50+) ma ogromny dorobek artystyczny i takież doświadczenie. Jego grafiki i ekslibrisy to niezwykła precyzja i nabożne podejście do tematu lub osób, którym poświęcił ekslibrisy. Miejscem wystawy była Galeria im. V. K. Jonynasa i właśnie ta wystawa i to właśnie miejsce były jakby specjalnie dla siebie stworzone; innymi słowy - pasowały do siebie, „jak ulał’.
Tuż obok, bo w Małej Galerii, drewnianym domku, pamiętającym jeszcze dawne Druskienniki, obejrzeliśmy wystawę malarstwa pt. „Rozwibrowanie”, również gdańskiej malarki, adiunkt Uniwersytetu Gdańskiego, Małgorzaty Karczmarzyk. W niezwykle skromnym, a tym samym urzekającym, wnętrzu, w lekkim oddaleniu od ścian, rozwieszono podłużne obrazy, które artystka „popełniła” jako reminiscencje ze swej podróży do Turcji. A więc dużo barw słonecznych, dużo czerwieni, różne zapamiętane, charakterystyczne - dla zwiedzanej Turcji - kształty (m.in. piękna sylwetka ptaka) – wszystko to pięknie wpisało się w tę salę. Sam domek Galerii nasuwa wspomnienia z zamierzchłej, ale czarownej architektonicznie, przeszłości, a gdy doda się do tego jesienne kwiaty wokół ganku, to można zrozumieć zauroczenie tym miejscem i artystki i gości. Samo otwarcie wystawy, ku uciesze uczestników artystycznego spaceru, odbyło się na ... ganku.
No to idziemy dalej! Zarówno miejsce następnej wystawy, jak i same prace, to zupełnie inna „bajka”: hol nowoczesnego hotelu PUŠINAS (przebudowanego z dawnego sanatorium SURUTIS), ściany jasne o chropowatej fakturze, a na nich gdańska artystka, adiunkt gdańskiej ASP, Aleksandra Jadczuk, pokazuje swoje „Znaki” (tytuł wystawy), czyli, przypominające krzyżówki, geometryczne figury, utworzone niejako z mniejszych i większych kwadratów drewnianych płyt, pokrytych cienką warstwą jasnej farby, przez którą przebija faktura drewna. Prace te zostały bardzo wysoko ocenione przez innych kolegów artystów.
Wreszcie doszliśmy do pięknej zielonej druskiennickiej Lecznicy. I tu, w jej długim, łukowatym, symetrycznie dwuczęściowym, holu obejrzeliśmy dwie wystawy malarstwa dwojga jeszcze studentów gdańskiej ASP: Marcina Bildziuka („W kręgu abstrakcji”) i Marleny Jopyk-Misiak („Pod światło”). Kilka słów o każdej z tych wystaw.
Marcin Bildziuk - wiekiem i studiami to młody malarz, ale już od wielu lat maluje, wystawia, i ... uczy malarstwa osoby niepełnosprawne. Tu ciekawostka: autor skończył w Gdańsku Technikum Gastronomiczne w klasie – kucharz, choć „od zawsze” pociągało go malarstwo i temu właśnie poświecił swoje – jeszcze młode - życie. Prace (olej, niekiedy z wykorzystaniem techniki impasto i kolazu) są bardzo ciekawe, i mimo mojego „chłodnego” stosunku do abstrakcji, to jednak do mnie „trafiły”.
Marlenę Jopyk-Misiak , jak sama powiedziała, interesują i prowokują do malowania dwa żywioły: niebo i woda, a że jest mieszkanką Gdyni, „miasta z marzeń i morza”, więc nic dziwnego, że na swoich akwarelach pokazuje morskie pejzaże i klimaty, tyle, że te, zaprezentowane w Druskiennikach, są burzowe, ponure, pochmurne i sztormowe. Niewątpliwie pani Marlena nie pozostawia oglądających jej obrazy – obojętnymi; obrazy te bowiem robią na widzach duże wrażenie, choć na pewno nie pogodne.
Po tak intensywnej dźwiękowo-wizualnej dawce atrakcji, umęczeni, ale pełni wrażeń i chęci „wyluzowania”, spotkaliśmy się wszyscy w jadalni Centrum DAINAVA, gdzie przy muzyce zespołu Marla Cinger i przy uginającym się od jedzenia i picia stole, zasiadło nas około 70 osób. Towarzystwo było mieszane: my – Pomorzacy, miejscowi Polacy „pod dowództwem” Heleny Ališkievičienė, (prezes druskiennickiego kola ZPL) i miejscowi, zaprzyjaźnienie z nami, Litwini. Poczęstunek – to była „zrzutka”: każdy przynosił coś od siebie, ale największym udziałem, bo pyszną kiełbasą na gorąco, kawą i herbatą, uraczyła nas firma, która zawsze bezinteresownie dostarcza na wystawy do Druskiennik obrazy naszych artystów (a tym samym jest sponsorem pomorskich wystaw w Druskiennikach) no i przywozi też nas – ludzi. Tą firmą jest Agencja Podróży i Turystyki HOLIDAYS w Gdańsku. „Bufet”, nie tylko wspomniana kiełbasa, i picie, nie tylko kawa i herbata, tak rozruszał towarzystwo, że niektórzy nawet rzucili się w tany, choć Bogiem a prawdą, ta muzyka do tanecznych nie należała.
Teraz „byle do wiosny!”. Bo już w przyszłym roku, w połowie maja, kolejny „zajazd” Pomorzan na Druskienniki, tyle że wtedy tamtejsza Galeria Sztuki Dziecięcej będzie gościła, mieniące się kolorami i pomysłami, prace litewskich i pomorskich dzieci i młodzieży, czyli wystawę „TĘCZOWY MOST”. Ale ponieważ również i wtedy zjadą z Pomorza do Druskiennik różne wystawy, ich autorzy i muzycy, więc już teraz, już dzisiaj, ZAPRASZAMY SERDECZNIE na te wydarzenia Czytelników „Kuriera Wileńskiego”. Zatem – DO ZOBACZENIA W MAJU’ 2011.
Fakty zrelacjonowała i swoje wrażenia opisała - Maria Borkowska-Flisek
Fot. Tadeusz Flisek
GDAŃSK, 30.10.2010
JERZY OMELCZUK – artysta malujący ustami
Jerzy Omelczuk maluje ustami. Urodził się w 1957 r., a mieszka i tworzy w Poznaniu. Od 1997 r. jest członkiem Światowego Stowarzyszenia Artystów Malujących Ustami i Stopami. Żyje z malarstwa. Ma żonę i 15-letnią córkę.
Jego liczne prace czytelnicy „DRUSKONIS” mieli możność oglądać, latem tego roku w sana-torium SAULUTE, na polskiej wystawie dwojga artystów malujących ustami. Na tej wystawie pan Jerzy zaprezentował swoje dwa cykle prac: przyrodę oraz portrety aktorów (w kostiumach filmowych), którzy zagrali w polskim filmie pt. „Ogniem i mieczem” (w reżyserii Jerzego Hoffmana).
Teraz, na wystawę twórczości plastycznej osób niepełnosprawnych – MUSU GALERIJA – w Vaiku Dailes Galerija, przysłał 4 obrazy olejne. Prace te będzie można obejrzeć na wystawie.
A teraz NAJWAŻNIEJSZA INFORMACJA. Pan Jerzy przekazał mi następującą prośbę: otóż on pragnie, by spośród tych 4-ech prac, które on posłał na wystawę, jedna pozostała na stałe w Galerii, a pozostałe – żeby zostały zlicytowane (wybór okazji do licytacji pozostawił organiza-torom wystawy, czyli GUBOJI), zaś dochód uzyskany z tej licytacji, by był przeznaczony na wspomożenie dzieci litewskich, które są utalentowane plastycznie, ale znajdują się w trudnej sytuacji materialnej.
To sucha informacja.
A teraz komentarz do tej decyzji pana Omelczuka.
Pana Jerzego los z jednej strony ciężko doświadczył, a z drugiej – obdarował wielkim talen-tem i rzadką dobrocią. Ze zwyczajną bezinteresowną ludzką dobrocią w obecnych czasach nader rzadko się spotykamy. Najczęściej chodzi o to, ZA ILE i CO JA Z TEGO BĘDĘ MIAŁ. A w tym przypadku nie chodzi ani o zysk ani o korzyść; chodzi po prostu o to, by pomóc dzie-ciom i to ponad granicą geograficzną.
Już raz, kilka lat temu, pan Jerzy okazał swą dobroć, bo podarował Galerii (jeszcze wówczas kierowanej przez pana Robertasa Żukauskasa) jeden piękny obraz olejny pt. „LAS” i obraz ten wisi tam dotąd w stałej ekspozycji.
Teraz podarował 4 obrazy. Czyż nie jest to wspaniały gest?
A zatem, po zamknięciu tegorocznej wystawy MUSU GALERIJA, przed VSA GUBOJA stoją poważne 2 zadania:
1.zorganizować licytację tych obrazów i
2.komisyjnie wybrać odpowiednie dzieci (lub dziecko) po to, by wręczyć WYBRANYM (WYBRANEMU) uzyskaną z licytacji kwotę pieniędzy.
Darczyńca ma nadzieję, że GUBOJA zdąży uporać się z tymi zadaniami tak, by najpóźniej w połowie maja, tj. w czasie uroczystości otwarcia w Druskininkai wystawy TĘCZOWY MOST – 2004, wręczyć ten finansowy dar wybranym dzieciom.
Gest pana Jerzego Omelczuka jest niezwykły, budzący wielkie dla artysty uznanie i godny naśladownictwa. Dlatego należy sobie życzyć, by ZA NIM POSZLI INNI.
Maria Borkowska-Flisek
Gdańsk, październik 2003 r.
Portret prezydenta namalowany ustami
Wraz z wierną propagatorką Druskiennik w Polsce, M. Borkowską-Flisek, 12-go października przyjechali do naszego miasta: przedstawiciele Sejmiku Województwa Pomorskiego i Urzędu Miasta Gdańska oraz wielu artystów malarzy i miłośników sztuki, w tym i osób niepełnosprawnych.
A dzień później przybyli goście spotkali się z kolegami z Litwy i z Druskiennik w filii Muzeum Miasta, czyli w druskiennickiej Galerii Sztuki Dziecięcej, gdzie otwarto wystawę "Barwy Jesieni". W wystawie wzięło udział 5 polskich ośrodków dla osób niepełnosprawnych i 25 podobnych instytucji litewskich. Razem pokazano 400 prac. Wystawa, jak co roku, obfitowała w wiele oryginalnych dzieł sztuki, i dlatego do tej Galerii zawsze przyjeżdża z całej Litwy liczne grono nauczycieli wychowania plastycznego po to, aby poznać nowe sposoby i techniki wykonywania przez uczniów prac plastycznych.
W zatłoczonej sali nastąpiła wymiana upominków, przemówień powitalnych oraz pierwszych wrażeń ze wspaniałej wystawy. Jak co roku, wiele darów dla Galerii przekazał przedstawiciel Sejmiku Województwa Pomorskiego (przewodnicząca Komisji Kultury, Maria Kuczyńska). I znów niewątpliwie największą niespodziankę sprawił znany niepełnosprawny polski malarz, malujący ustami, Jerzy Omelczuk. Pan Jerzy przekazał na ręce wicemer,
Kristiny Miśkiniene, namalowany przez siebie (oczywiście ustami) portret Prezydenta Valdasa Adamkus'a. W roku ubiegłym artysta sprezentował naszemu miastu namalowane (ustami) portrety 7-miu poprzednich litewskich prezydentów. Poza tym niepełnosprawni malarze, Bogumiła i Jerzy Omelczuk, ponownie przekazali naszemu miastu swoje prace, aby po ich sprzedaży, wspomóc najbardziej potrzebujące finansowego wsparcia dzieci Druskiennik. W taki właśnie szlachetny sposób J. Omelczuk udzielił, przed kilkoma laty, finansowego wsparcia dla V. Kruglovas - ucznia Szkoły Plastycznej w Druskiennikach.
Uroczystości otwarcia wystawy w Galerii przewodniczył, już po raz ostatni, dyrektor Galerii, Vitalijus Cololo, który swą dalszą karierę ma kontynuować w Wilnie. Przedstawił on jednocześnie swoją następczynię 24-letnią Dalię Radżiukynaite, absolwentkę Akademii Kultury Fizycznej w Kownie. Pani Dalia zrezygnowała z podjętej pracy w Kownie i wróciła w swe rodzinne strony, widząc tutaj ciekawsze możliwości pracy w dziedzinie kultury.
Po przyjęciu polskich plastyków w Urzędzie Miasta, gdzie sugestywne opowiadanie pani wicemer o dniu dzisiejszym i przyszłości Druskiennik, przekonało gości o dużych perspektywach rozwoju naszego uzdrowiska, goście rozpoczęli „JESIENNĄ SZTUKO-TERAPIĘ”. W czasie tej „terapii”, w pięciu salach wystawowych Druskiennik, otwarto wystawy artystów plastyków polskiego Pomorza. Obchód wystaw zaczęto od galerii V.K. Jonynasa, gdzie swoje fotografie wystawia M. Wojtkiewicz. Kierowniczka Galerii V. Mażrimiene, namawiała licznie zebranych do tego, by porównali sobie dwie, obecnie otwarte w Druskiennikach, wystawy fotograficzne, tę tutaj - utrwalającą migawki miasta, oraz w Galerii SOFA wystawę fotografii R. Rutkauskas'a , poświęcona naszej wsi.
Z "Małej Galerii", w której została otwarta wystawa malarstwa i rysunków gdańskiego architekta S. Grochowskiego „...Z wędrówek", grupa gości przeszła do sanatorium "Lietuva", aby zapoznać się z twórczością 6-ciorga malarzy (z poznańskiej „PRACOWNI III”), malujących na jedwabiu. Ich prace zapełniły gęsto ściany foyer. Nawiasem mówiąc, z początkiem listopada w Gdańsku zostanie otwarta wystawa naszej malarki, malującej na jedwabiu - L. Vrubliauskiene. Na korytarzach Lecznicy zaprezentowano fotografie S. Składanowskiego, które z pewnością zachęcą wiele osób do odwiedzenia tego nadmorskiego, polskiego miasta. Natomiast eksponowane w "Dainavie" malarstwo M. Śledzia z pewnością zachęci do uważniejszego przyjrzenia się małej cerkwi w Druskiennikach, która z taką fantazją została przedstawiona przez artystę tu na obrazach.
Artykuł z tygodnika „DRUSKONIS” przetłumaczył Józef Uździło (Gdańsk)
TRÓJMIEJSKA SZTUKA I MUZYKA W DRUSKIENNIKACH
W dniach 17-18.10.2008, jak co roku o tej porze, na Druskienniki „najechali” trójmiejscy artyści plastycy, twórcy niepełnosprawni i w ogóle – miłośnicy sztuk pięknych i Druskiennik. Po raz pierwszy natomiast przyjechali też muzycy, a konkretnie trójmiejski 3-osobowy zespół muzyczny „CZEMUŚ”, grający (bo jak inaczej to określić?) poezję muzyczną. I jak zawsze, do Druskiennik, i prace artystów (bezinteresownie) i nas – ludzi, przywiozła Agencja Podróży i Turystyki HOLIDAYS w Gdańsku.
Pobyt trójmieszczan rozpoczął się od uroczystości, związanej z jubileuszem 70-llecia urodzin osoby wielce dla Polski zasłużonej w popularyzowaniu naszej kultury na Litwie, Robertasa Żukauskasa, druskiennickiego malarza-pedagoga, założyciela druskiennickiej Galerii Sztuki Dziecięcej (Vaiku dailes galeria). Wielką zasługą jubilata jest stworzenie podstaw do trwającej już ponad 11 lat szeroko pojętej współpracy plastycznej między Pomorzem a Druskiennikami, a ponadto (do jego przejścia na emeryturę w 2002 r.) – ppopularyzowanie na Litwie twórczości plastycznej pomorskich dzieci, młodzieży i osób niepełnosprawnych. Za te zasługi Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej odznaczył Robertasa Żukauskasa Srebrnym Krzyżem Zasługi. Również za to otrzymał nagrodę australijskiej Fundacji POLKUL.
W jubileuszowej uroczystości brali udział - oprócz druskiennickich władz (m.in. wicemer, pani Kristiny Miškinienė), ludzi kultury Druskiennik i naszej grupy z Polski – Ambasador RP w Wilnie, JE Janusz Skolimowski, Konsul LT z Sejn – Liudvikas Milašius, reprezentant Marszałka Województwa Pomorskiego i równocześnie - Sejmiku Wojewódzkiego, pani Maria Kuczyńska oraz reprezentant Prezydenta Gdańska – pan Jacek Wilczewski. Jeśli jubileusz, to i listy gratulacyjne, kwiaty, życzenia, uściski i podarki. Tego wszystkiego było mnóstwo. Od Prezydenta Gdańska jubilat otrzymał medal Prezydenta, a od Marszałka Województwa - ozdobny nóż do przecinania papieru z wygrawerowana dedykacją.
Oprócz tej ważnej dla jubilata i dla nas – Polaków z Trójmiasta – uroczystości, odbyła się jeszcze jedna, ważna, uroczystość, mianowicie otwarcie w ww. Galerii corocznej litewsko-pomorskiej wystawy twórczości plastycznej osób niepełnosprawnych „NASZA GALERIA – 2008” („Musu galeriaja – 2008”) oraz bardzo ciekawej eksperymentalnej wystawy prac plastycznych studentów z lubelskiego Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej – Instytutu Sztuk Pięe niewidzących i niedowidzacych.ycznych studentów z lubelskiego Uniwersytetu im. ozdobknych, prac przeznaczonych dla ludzi niewidzących i niedowidzących – „MIĘDZY ŚWIATŁEM A DOTYKIEM”.
No a potem? A potem odbył się również tradycyjny spacerowy wernisaż czy wernisażowy spacer po wystawach trójmiejskich twórców. „Spacerowicze” obejrzeli prace trójmiejskich artystów profesjonalnych: malarstwo franciszkanina o. Tomasza Janka, kolaże ze skóry Marii Tyrankiewicz-Bojary, rysunki Grażyny Rypel oraz rysunki Karoliny Podoskiej i Agnieszki Kizińskiej-Osińskiej, a także prace artystów nieprofesjonalnych: malarstwo Włodzimierza Stepuro z Gdyni oraz Bogusławy i Jerzego Omelczuków (Jerzy Omelczuk maluje ustami) z Poznania.
W czasie tego pobytu w Druskiennikach narodziła się nowa inicjatywa: współpraca druskienniczan i trójmiejszczan na polu muzycznym i poetyckim. Początek dał wspólny spontaniczny :”bęben-session” w druskiennickiej niewielkiej, ale znanej tam, restauracji „ŠIRDELĖ” (na bębnach grali muzycy z Druskiennik, a dołączył do nich zespół muzyczny „CZEMUŚ” z Trójmiasta w składzie: lider, poeta i bębniarz Tomasz Lipi-Lipski oraz muzycy: Krzysztof Pajka Grzegorz Walizerowicz.) W sobotę wieczorem, po trudach zwiedzania wystaw, uczestnicy wspólnego spacerowego wernisażu, tj. my z Trójmiasta i druskiennicza-nie, przy składkowym poczęstunku (głównym sponsorem, jak zawsze, była firma HOLIODAYS) skakali, klaskali, podrygiwali w rytm muzyki, bo zespół „CZEMUŚ” plus Włodzimierz Stepuro na organkach plus druskiennicki jazzman (dziennikarz tygodnika „DRUSKONIS”) też na bębenku, „dali takiego czadu”, że do dzisiaj nam jeszcze ręce same klaszczą.
Muszę tu jeszcze wspomnieć o trojgu niepełnosprawnych „gwiazdach” naszego pobytu w Druskiennikach. Otóż na wystawie „NASZA GALERIA” uwagę zwiedzających zwróciła interesująca praca 12-latka ze szkoły w Rotmance (pod Gdańskiem), Wiktora Czaplickiego, chłopca o sparaliżowanych wszystkich kończynach. Natomiast gwiazdami powystawowego wieczoru były dwie podopieczne Środowiskowego Domu Samopomocy w Gdańsku (z ulicy Nowiny): Ania Żakiewicz, która spontanicznie tańczyła zaimprowizowany przez siebie taniec, oraz Ania Gajewska, która z kolei pięknie zarecytowała dwa wiersze.
Organizator wystaw i „sprawozdawca”
Maria Borkowska-Flisek
Gdańsk, 26.10.2008